Słońce chowało się ustępując miejsca księżycowi.Ona szła przed siebie.Jej długie, złociste włosy pod wpływem wiatru oplatały jej twarz. Kurczowo trzymała się paska od torebki, trzęsąc się z zimna.Robiło się coraz zimniej, zaczął padać deszcz.Dziewczyna kilka chwil temu uciekła z domu po kłótni z rodzicami.Szła do parku.Lubiła tam siedzieć, lubiła tam być. W końcu doczłapała się wolnym krokiem do jakiejś ławki i na niej usiadła. Po chwili wybuchła płaczem.Dlaczego jest tak co wieczór?!Dlaczego rodzice ciągle na mnie krzyczą?!Za zwykłą rzecz: bałagan w pokoju, jedynkę z matmy, nie umyte naczynia.Nie jestem taka jak oni! Nie jestem jakąś zasraną perfekcjonistką! myślała.Chciała od tego uciec.Z torebki wyciągnęła żyletkę.Nigdy tego nie robiła, ale koleżanka mówiła, że jej to pomaga. Postanowiła spróbować.Drżącą ręką przejechała żyletką po przedramieniu.Zbyt lekko, ostrze ledwie drasnęło skórę. Spróbowała jeszcze raz, tym razem mocniej.Udało się.
|