To uczucie, tak małe i nic nie znaczące jak tylko to możliwe, a które tak boli
w miejscach o których nawet nie wiedziałam, że mam we wnętrzu. I nie ważne jak
bardzo zawalam się zajęciami czy ile kieliszków szampana wypije z przyjaciółmi.
Wciąż kładę się do łóżka spoglądając na każdy szczegół i zastanawiam się
co zrobiłam źle albo jak mogłam sie tak pomylić. I jak do cholery w tych przelotnych
chwilach mogłam czuć się taka szczęśliwa? Nie potrafię przekonać siebie do wielu
rzeczy, a po wszystkim, nie ważne jak długo to trwało, po prostu wyjeżdżam.
I mam nadzieję, że pomoże mi to wrócić do życia. Że ten mały kawałek mojej duszy
i te inne mętne rzeczy też wrócą. Wszystko sprowadza mnie już tylko do wiary
|