Zajrzę do łazienki. Założę swój uśmiech „Numer 5”, rozczeszę włosy, nałożę podkład i wytuszuję rzęsy, zrobię kreski a usta pociągnę czerwoną szminką. Ubiorę wysokie obcasy, legginsy i tunikę – jakoś dam radę przez 8 godzin. Później wrócę do siebie, nałożę porozciąganą koszulkę, zmyję make up, włosy zwiążę w koczek. Zasiądę na parapecie okna z kieliszkiem wina i rozpłaczę się z bezradności. Tak naprawdę tylko wtedy mogę być sobą. /pinkmiracle
|