Dwa lata temu poznałam świetną dziewczynę. Zaprzyjaźniłyśmy się. Nie była zwykłą osobą. Pochodziła z dość bogatej rodziny, miała inny styl bycia. Nie ciągnęły ją weekendowe melanże, browary po nocach, szlugi po szkole. Kumple określali ją mianem - damy. Była pewna własnej kobiecości, utalentowana, z bardzo sprawnie funkcjonującym intelektem. Bez kompleksów. Nie miałam w stosunku do niej poczucia zazdrości. Pamiętam, gdy ją pierwszy raz poznałam. Wyglądała na pewną siebie istotę, której nikt nie odbierze ani urody, ani powodzenia, i mimo obeznania się ze sobą i swoimi wartościami nie miała potrzeby afiszowania się z tym. Generalnie to ona nic nie musiała, a ja lubię dziewczyny, które nic nie muszą, takimi się właśnie otaczam.
|