Zamykam w dłoniach twarz. I przepływa przez przekute żyły latami, a mózg wycieka na bruk, w Święte miasto powracam leczyć rany i sumienie. Na ulicach sprzątano ciała, a ja dalej waliłam głową w mur kaleczą twarz i dłonie cienia. Nastąpił kres wędrowania. Ostatni przyjaciel podszedł w bezdonnym uśmiechu, zawisł nad wanną przekuty złotym strzałem. Wzięłam sznur i zrobiłam wieczną pętle. Tyle mogę si powiedzieć, wiecej i tak nie jesteś w stanie zrozumieć .
|