[cz. 1] poczuł znajomy zapach jej perfum wymieszany z zapachem tytoniu. sądził, że to tylko złudzenie, ale coś kazało mu się zatrzymać. zwolnił kroku, odwrócił się. marzły mu ręce, schował je pospiesznie do kieszeni, mróz bawił się jego oddechem. rzeczywiście, była tam. siedziała na murku w zabłoconej sukience, niedbale zarzuconej kurtce, między drżącymi palcami trzymała dopalającego się już papierosa, tak dawno nie paliła. drugą ręką podtrzymywała ciężką głowę, w której pewnie teraz wszystko wirowało. chwiała się z zimna i z wódki. pod oczami roztaczały się czarne smugi, musiała płakać bardzo długo. niedbałe loki na głowie doprawiały pikantnie całość, rzucone obok szpilki i krew zasychająca na palcach rąk i stóp. jeszcze ostro i intensywnie czerwona, jak kolor jej paznokci. wiedział dobrze, jak bardzo ją kocha, a przez tyle czasu nie umiał tego powiedzieć, a teraz... po prostu się jej bał. mimo to nie zastanawiając się podszedł i zabrał jej z ust szluga, otulił do swojej kurtki
|