Zwęglone rzęsy
popiół na policzkach
drętwe usta
lodowata skóra
tu i ówdzie widoczne bruzdy.
Rozstąpiłam przegniły świat.
Roziskrzone niebo
blednie
bezradne okrywając kolejne martwe ciała.
Wykrwawione kwiaty więdną.
Kanciasta płyta
przysłania szarym granitem powietrze.
następuje zmiana warty na posterunku dusz.
Koścista forma oddzielona od materii.
Pustymi drganiami wołam o oddech.
Ale ten nie powraca.
Oburzony bezkresnym kryształem
lustrzanej agonii.
Końca przystrojonego
rubinowym sercem.
A w dłoni wkopane ciała
tulą się do wiecznego snu.
|