Chyba się rozczarowałam.
Zawiodłam
na wszystkich frontach
Poległam.
Upadłam po raz setny pierwszy
nie osłaniając rękami twarzy.
Nie zasłaniając niczego.
Nawet oczu.
Patrzyłam
zamglonymi gałkami
w dół.
Przegrałam kolejną
opłaconą społecznością
wojnę.
Ugięłam kolana.
Znowu
Zapadam się w piaskach uprzedzeń.
Grzęznę po szyję
w pasie gniewnego Oriona.
Stereotypy
gniotą w piersi.
Pochwycił mnie Morfeusz
w swe zaniedbane objęcia.
Nie wyjdę z tego
sama
nigdy.
Nie!
Nie widzę
wyciągniętych dłoni,
żadnych lin,
drabin,
schodów,
otworów.
Niczego
co pozwoliło by
mi się wygrzebać
jakąś częścią
z otchłani.
No cóż...
Upadam.
Na skalne masy powietrza.
Nabijam się na korony drzew.
Łamię żebra i gałęzie.
Obijam o zaczerwienione dachy domostw.
Uderzam o maskę samochodu.
Zsuwam się na chodnik.
Upadłam.
Umieram.
Nie żyję.
Bywa...
|