Czerń jego bieli mnie zabija. Jego oddech na moim karku. Chłód i ciepło jednocześnie. Oplata mnie szczupłymi ramionami, daje wszystko, odbiera wszystko. Po nim zostaje próżnia. Jestem sama, pozbawiona oddechu, słaba. Niszczy mnie od środka, zabija moje komórki zastępując swoimi. Należę do niego? Uczył mnie żyć, żeby zostawić bez tej nauki. Nie istnieję bez niego. Uzależnienie? Niebezpieczna, toksyczna miłość. Idiotka. Oddaj mi moje życie, nie chcę być twoim cieniem. Nie mam zamiaru snuć się śladem twych kroków niczym duch. Obiecaj, że nie wyląduje na twoim prywatnym cmentarzu złamanych serc. Po prostu wróć, nie musisz robić nic więcej, tylko wróć.
|