Idę przez miasto, słuchawki zwisają w ręce.
Zastanawiam się, co sprawi, że znowu tak łatwo pęknę.
Brak, albo czegoś nadmiar.
Fortuno, wróć i marsz żałobny mi zagraj.
Przekonuję wszystkich wokół, że jest dobrze,
tylko ja wiem, że zostawiam łzy na kołdrze.
Nie narzekam, zawsze może być gorzej,
dlatego teraz przyjdź do mnie otwórz i mi polej. // jeden z moich wierszy ;P
|