Była taka słaba. Tak cholernie słaba. Kochała go, kochała ponad wszystko. I mimo, iż tak bardzo ją zranił mimo, iż krzywdził ją słowami każdego dnia, to tak cholernie chciała być teraz przy nim. Chciała go przytulić, pocałować, być przez chwilę częścią jego świata. Chciała po raz kolejny rzucić w niepamięć jego słowa. Czekała. Każdego dnia czekała, aż on się odezwie. Minął miesiąc, potem kolejny, a za nim następny. Nic. Żadnych wieści, żadnego esemesa, wiadomości na gg, czy chociażby głupiego sygnału. I gdy już kompletnie straciła nadzieje on zjawił się mówiąc, że znów chce być częścią jej życia. A ona? Spojrzała na blizny na ręce, blizny po nieszczęśliwej miłości, uśmiechnęła się gorzko i patrząc mu w oczy szepnęła: "chyba śnisz kotku". Zamknęła drzwi, oparła się o ścianę, a łzy mimowolnie spłynęły jej po policzkach zalewając resztki wielkiej miłości...
|