|
W zimnej porcelanie cynamon i wanilia, opuszki palców gładzą złoty kant. Oczy masz takie niewidzące jakby szara mgła zaległa w kącikach i powoli przytulała źrenice, w odbiciu szkła niewyraźne rysy mieszają się z ciemnymi zasłonami ponurych wieczorów. Dwie pary warg, maliny w miodzie wycięte na szklanej twarzy, mała maleńka kropla w kolorze ciemnej pomarańczy, stare kości trzeszczą i krzyczą czy to już pora? A może to drzwi, te bez klamki z jednej strony skrzeczą dotknięte starością.
|