Każda podróż zaczyna się od stanu, który można by określić jako zachłyśnięcie się przestrzenią. (…) Na początku podróży nie tyle ważny jest cel, co samo posuwanie się w przestrzeni i czasie. Myśl ma wtedy tyle miejsca, że może leniwie płynąć, a wzrok prostuje się na rozległym krajobrazie niczym płatki rozkwitającego maku. Krawędzie niepokojów i lęków stają się jakby łagodniejsze, jakby umowne. Świat widziany z poruszającego się punktu wygląda na bardziej harmonijny i ostateczny w swym kształcie.
|