jesteśmy tak cholernymi dziećmi. mi zależy, jemu zależy. on kręci mnie jak jego. ale razem nie kręcimy. toczymy ze sobą wojny spojrzeń. oboje codziennie zadziwiamy sie codzienną dbałością o wygląd. on, włosy na żel, moja ulubiona biała bluza, spodnie w których ma tak apetyczną dupę i taka sobie ja. delikatnie umalowana, ubrana w dopasowane rzeczy, dodatki, ladne zakręcone włosy. I to nic że zabijamy sie każdego dnia, to nic że na swój widok kręci nam się w brzuchach, to nic że zjadamy sie spojrzeniami, to nic że on toniesz w moich błękitnych oczach, a ja w jego czekoladowych. to nic że na próbach na akademie, on patrzy czy ja patrze a ja patrze czy on patrzy. to nic, że nie jesteśmy wobec siebie obojętni, to nic że on chce, ale zbyt mocno go uraziłam i już nie chce próbować, to nic, że ja zrozumiałam co zrobiłam, nie dostane innej szansy. to nic że tyle dla siebie znaczymy, to już koniec, zwyczajnie za późno . / lubietwojzapach
|