Blond włosy okalały jego szczupłą twarz. Niebieskie oczy wpatrzone w dal. Promienie słoneczne tańczyły w jego czuprynie sobie tylko znanym rytmem. Czekał. Pomiędzy napiętym trybem życia, chorobami z którymi się zmagał i które go niszczyły. Czekał. W jesienną burzę, letni upał, zimową zawieruchę i wiosenną mżawkę. Czekał. W jasną noc, ciemny dzień, w południe i wieczorem. Podczas długich samotnych poranków. Czekał. Nikt nigdy nie odgadł na co czeka. Aż w końcu to czego wyglądał przyszło do niego. Lecz on nadal w skupieniu czekał zastanawiając się, co jest celem jego cierpliwości. Wydawało mu się, że nagroda musi być wysoka. Aż pewnego dnia to, co się pojawiło, a na co z takim utęsknieniem wyczekiwał odeszło. A on w samotności będzie czekał do końca swych dni sam nie wiedząc na co.
|