Siedzi tutaj całymi dniami. Na malutkiej, drewniane ławeczce w okół opadających jesiennych liści z ciepłymi łzami,które formują ścieżki na zmarzniętych policzkach. Czasami wybucha głośnym szlochem, kuli się, zagryza wargi do krwi, drapie nadgarstki, ale najczęściej po prostu milczy owianą mgłą cierpienia i wiecznego smutku. Umarła za życia, wraz z jego pogrzebem. Na nagrobku słowa jej miłości 'Wybacz kochanie. Nigdy nie chciałem być egoistą, ale musiałem to zrobić. Zabił mnie lęk, że kiedykolwiek mógłbym Cię stracić.'. Kiedyś jeszcze modliła się żeby Bóg go jej zwrócił, ale teraz położyła się ostrożnie na nagrobku, wybrała ten sam sposób śmierci co on i otwarła sobie żyły. W ostatnim tchnieniu wyszeptała.-Skoro nie mogę ofiarować ci już życia, ofiaruję ci sen, kochanie.
|