Krwawię zaplątana w szorstkich prześcieradłach bezgwiezdnych nocy.
Wykrochmalony materiał zakorzenia się na mojej skórze.
Tkwię tak osaczona przez kłamstwo.
Żyję otulona spraną śmiercią.
Wysłużone kończyny opadają bezsilnie w szamotaninę gryzących wspomnień.
Splamiłam bawełnianą przestrzeń.
Tak mocno naciska na umysł.
Dusi zatrutym obrazem prostych korytarzy.
Nie pozwolę!
Nie pozwolę na bezczynne kołysanie w ramionach szkieletów.
Kłamstwo.
Rozedrzyj trupie społeczeństwo.
Zobacz mnie pod okrywą nałogowych oddechów.
Wyczerpujących bezdusznych ulic.
Zaczerwienioną skórą.
Nie pod granitowa płytą.
|