Siedziałam na trawie na paprocanach, mój pies spuszczony ze smyczy biegał z innymi psami i się bawił. Skulona puściłam muzykę z telefonu. Po kilku piosenkach włączyła się ta którą śpiewa On. Łzy napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, że jest szczęśliwy z inną, chciałam aby był. I nie sądziłam, że po dwóch miesiącach napisze. A teraz? Siedząc w tym samym miejscu, słuchając tej samej piosenki, płaczę już nie z bólu, ale ze szczęścia, mam Go i to się dla mnie liczy. Zawsze będę miała go w sercu.
|