Znowu mam jakieś chore odpały. Uczucie pustki, wrażenie, że gorzej być nie może, że już jest dno.
Ciągle sobie mówię, że trzeba się do cholery wziąć w garść, pierdolnąć to wszystko i ruszyć do przodu,
ale co z samego wmawiania sobie, jeszcze przydałoby się to zrobić.. okej, wiem, te moje ciągłe odpały w niczym nie pomogą, chyba nie umiem inaczej. Ciągłe okłamywanie wszystkich wokół, a pal licho wszystkich, ludzi ważnych dla mnie. Banany na ryju, dobry humor, wszystko jest, ale ile razy to było prawdziwe? No właśnie..
A fakt, że nic nie można z tym zrobić wgniata w glebę, że ja sobie nie potrafię pomóc, i tym bardziej nitk inny.
Tak, słyszałam te wszystkie rady rób tak, nie rób tak, przyjmuję je do świadomości, zgadzam się z nimi w 100%, ale co z tego jak nie potrafię ich zastosować w praktyce, a może po prostu nie chcę? Nie wiem, nic kurwa ostatnio nie wiem. Ile razy jeszcze muszę dostać w ryj, żeby się ogarnąć? Ile dni mam jeszcze pozamulać i ile poryczeć?
|