Było oczywiste, że coś się dzieje. Było już około 20. Mimo to zadzwoniłam do swojego weterynarza. Późna godzina mu nie przeszkadzała. Kazał przyjechać. Otworzył gabinet i weszłyśmy. Nie mógł stwierdzić co Jej jest. Podał zastrzyki i kazał ponownie wrócić jutro. Wróciwszy do domu delikatnie ułożyłam Moją Małą Księżniczkę na posłaniu i przykryłam. Czułam, że dziej się z nią coś złego. Całą noc siedziałam obok Niej, żeby wiedziała, ze ma u mnie wsparcie, i że Jej nigdy nie zostawię !
|