Wsiadła razem z nim , musiała złożyć historię wydarzeń, bo była świadkiem , zostawiła swój numer i zabrała się do domu. Gdy siedziała w domu cała
roztrzęsiona , z myślami na jego temat zadzwonił telefon . - Dobry wieczór, ja jestem mamą Marka. Dziękuje pani za uratowanie życia mojemu synowi.
Naprawdę nie wyobrazam sobie co mogłoby się stać gdyby pani tam nie było . - Nie ma za co , trzeba sobie pomagać . Przechodziłam obok i po prostu
zareagowałam tak jak każdy by się zachował na moim miejscu. A jak pani syn się czuję ? - Jest pod stałą opieką lekarzy, za 2 tygodnie powiniem być już
zdrów jak ryba. - O to dobrze, prosze go pozdrowić ode mnie i przekazac aby szybko wracał do zdrowia. - Oczywiście przekaże jeszcze raz dziękuje i
dobranoc. - Nie ma za co , dobranoc.(cz.5)
|