Wyszła z powrotem na wielką salę. Tłum się rozstąpił, szła przed siebie, a przy ołtarzu ujrzała swojego kolegę z którym wcześniej tam weszła. Ceremonia przypominała ślub. Każdy szczegół, nawet pewien nieznajomy w kapturze grał rolę księdza. Tak to był ślub ! "Ksiądz", mówił jakąś regułkę w nieznanym, wymarłym języku. Jedynie ona go nie rozumiała, przez co strach osiągał szczytowe granice. O to im właśnie chodziło. Wtedy obydwoje podeszli do stołu, który zajmował centralne miejsce na sali. Położył ją tam, a następnie sam się na niej położył, w okół nich zgromadzili się wszyscy tam obecni, a chłopak odprawił na dziewczynie najokropniejszy akt gwałtu, jaki tylko można było sobie wyobrazić. I cały czas krzyczał, że dzięki niej nie będzie potępiony na wieki. wyjął nóż i odciął jej ucho, potem palce, stopy i dopiero po tej katordze zadał jej śmiertelny cios w serce, które wyciął i wszystko włożył do słoików. Tłum zaczął bić brawo. cz.3
|