siedziałam na ławce czekając na Niego.wiatr rozwiewał leżące na ziemi liście, niektóre wplątując w moje blond włosy.
wkońcu przyszedł.spuścił głowę w dół nic nie mówiąc.
zdziwił mnie fakt naciągniętego na twarz daszku fullcapa.
delikatnie zdjęłam czapkę, a moim oczom ukazało się spuchnięte i podbite oko.
' Młody, kurwa ! co się stało?! '-spytałam z przejęciem.
'nic' - odburknął. ' cholera , mów! zawsze stajesz w mojej obornie,a ja nie mam nawet opcji by Ci pomóc?! nie może tak być' - wykrzyknęłam
'a potrafisz ugasić we mnie te jebane kurwiki,które ciągną mnie do złego?
potrafisz tak zdeptać moją dumą bym nikomu nigdy już nie przyjebał, za obrażenie kogoś z moich przyajciół?
no własnie, więc daj sobie spokój'-odparł, przy tym sprawiając , że nie potrafiłam wykrztusic z siebie słowa.
zgarnął liście z ławki, i siadając obok powiedział: 'pomagasz mi właśnie tym,że siedzisz tu teraz i opierdalasz mnie.czaisz?
jest ktoś ,kto przejmuje się moim losem-a za takiego życie oddam.
|