I znowu wybucham płaczem na lekcji. Nie obchodzi mnie to, że znów wszyscy się patrzą. Mam to gdzieś, że nauczyciel panikuje i pyta znów mnie, co się dzieje. Nie słyszę niczego, prócz własnych, okropnych myśli, w których mam tylko tę chwilę, gdy prosto w oczy powiedziałeś mi, że zjebałam Twoje życie, że to nie ma sensu się dalej ciągnąć, że wprowadziłam Cię w moje pieprzone nałogi i że masz już dość mojego ciągłego narzekania. Znowu zamykam się w sobie wypierając się uczuć. Z rozmazanym tuszem na policzkach szybko pakuję książki i uciekam w środku lekcji, ignorując groźby nauczyciela, by przed domem znów zapalić w zatopić się we własnym smutku. [shiza]
|