Naprawdę muszę się do Ciebie fatygować w tak błahej sprawie? Podejść bliżej o krok, może dwa. Poczekać aż Ty przysuniesz się do mnie sam, jak najbliżej. Podnieść na Ciebie niewinny wzrok i przesunąć wierzchem dłoni po Twoim policzku. Stanąć na palcach, by nasze wargi prawie się zetknęły i spojrzeć Ci w oczy z niespotykaną dotąd determinacją, a potem owiewając Cię moim aksamitnym oddechem, powiedzieć Ci... jak bardzo Cię nienawidzę?
|