cz.4 W końcu po raz ostatni przemierzył na swoim rumaku niebo. Zanurzył się w morzu, by z jego czeluści wyrwać prezent dla niej. I rozsypał u jej stóp lśniące szafiry, które iskrzyły się w trawie. Dowód trwałości uczuć do niej. A gdy w końcu wyznał jej miłość, mogła tylko ronić gorzkie łzy, ponieważ jej życie dobiegło końca. Powiedziała mu, że jest już za pożno, że nigdy nie pragnęła bogactw ani wspaniałych obietnic i tylko marzyła, żeby ją kochał, kochał na tyle mocno, żeby bez strachu mogła wejść do jego świata. A kiedy się odwróiła by po raz ostatni odejść od niego, kiedy z szafirów zakwitły w trawie kwiaty, poczuł się tak zraniony i urażony, iż rzucił na nią zaklęcie. Odtąd nie zazna bez niego spokoju, nie zobaczą się też już więcej, dopóki jacyś zakochani nie spotkają się trzykrotnie i nie zaakceptują siebie, kładąc na szali swoje dusze, przedkładając miłość nad wszysto inne.
|