szliśmy za rękę po chodniku. nagle on zszedł z niego i zaczął iść drogą. 'co Ty robisz?' - zaśmiałam się. 'no chcę, żebyśmy byli równi, nie widać?' - zapytał z oburzeniem, a ja zaczęłam się głośno śmiać. po czym on udał, że się obraża i puścił moją dłoń. 'ej no, Misiek nie fochaj się' - poprosiłam, a on przyspieszył kroku. po chwili dogoniłam go i zaczęłam łaskotać. 'dobra, wygrałaś Kocie' - pocałował mnie w czoło. | szyszuniaa
|