Ogromne upokorzenie piekło od wewnątrz wyciskając kolejne łzy. A już myślałam, że zapomniałam jak się płacze. Blokada jaką od zawsze w sobie budowałam, mur izolujący mnie od wszelkich przejawów słabości – wszystko runęło. Musiałam jakoś ulżyć cierpieniu, jakie mnie przepełniało. W zasięgu mojego wzroku leżała żyletka. Podobno to pomaga, tak słyszałam. I choć to nie w moim stylu, sięgnęłam po nią i przycisnęłam do skóry na ręce. Wypłynęło kilka kropel szkarłatnej krwi. Jej kolor mnie uspokajał. Poczułam straszny ból, każdy nerw mojego ciała był sparaliżowany, a ja zapominałam o bólu psychicznym, o całym moim smutku i jego przyczynach. Byłam we własnym świecie. Tu nie liczyło się nic tylko ja, żyletka, krew i ból. W tym świecie byłam sama z moimi problemami, stanęłam z prawdą twarzą w twarz...To była moja krew, mój ból, mój świat, moja decyzja... Ucieczka od cierpienia, cudowne zapomnienie... Mój krwawy świat.
|