Siedziałam sama na ławce w parku. W słuchawkach największe smuty. Łzy mimowolnie popłynęły mi po policzkach. Nagle zobaczyłam Jego. Szedł z kapturem na głowie, wzrok miał wbity w ziemię. Obróciłam głowę i zamknęłam oczy z nadzieją, że mnie nie zobaczy. Minęło kilka minut, myślałam, że poszedł. Dopiero po tym spojrzałam w tamtą stronę. Stał metr przede mną. Potem usiadł tuż obok i objął mnie ramieniem. - Nic nie mów. Bądź. / bladynnas
|