każdego ranka ledwo podnoszę się z łóżka. otwieram okno. ciężkie i chłodne powietrze wpada do mojego pokoju. ze łzami w oczach naklejam sobie uśmiech na swoją bladą twarz. wyszukuję w szafie czegoś odpowiedniego do koloru moich oczu i wychodzę jedynie z łykiem kawy w żołądku. na lekcjach liczę czas do dzwonka co chwilę wymuszając śmiech by nikt nie poznał że jest coś nie tak. wracam i zaszywam się w kącie swojego pokoju. spędzam resztę dnia ze smętnymi kawałkami w tle. łykam jakieś proszki nasenne i zasypiam budząc się następnego dnia. chociaż we śnie potrafię uśmiechnąć się szczerze na wspomnienie o tamtych dobrych dniach, które już nigdy za nic nie powrócą.
|