siedziały razem, zagubione w szarym świecie rzeczywistości. wiatr podwiewał im włosy i wyraźnie zanosiło się na burzę. ich szepty zlewały się w melodię z szumem lasu i pluskiem rzeki. powoli zapadał zmierzch, wokół panowała bezwzględna cisza, która tak niespodziewanie i brutalnie zostawała przerwana bezgłośnym krzykiem wydobytym kończąc oddech. najpiękniejsze i jednocześnie najgorsze słowa echo rozniosło bez pamięci w dal. coś, czego prawdopodobnie już nigdy nie powtórzy, nie będzie miała ani odwagi, ani okazji ani chęci. jedyną odpowiedzią prócz milczenia drzew było równie głośne zdanie z ust tuż obok: Jak to go kurwa jeszcze kochasz ?
|