cz.1 o ósmej obudził mnie telefon mamy: zbierajcie się laski, jedziemy nad morze. będę po was za godzinę. razem z agatą wkurwione doczołgałyśmy się cudem do łazienki. szybki prysznic, pakowanie. większość drogi oczywiście przekimałyśmy. na miejscu rozłożyłyśmy ręczniki i parawan, a chwilę później tuczyłyśmy się cebulowymi lay'sami, szukając jakiś ciekawych towarków. braki, oj braki ! potem narzuciłam na siebie tylko spodnie i zostawiając ekipę przeszłyśmy się na 'miasto'. zahaczyłyśmy każde stoisko z bransoletkami. znudzone chodzeniem podeszłyśmy do kolejnej 'wystawy'. biżuteria była całkiem, całkiem. wkurwiona, że stojak z błyskotkami nie chce się kręcić poprosiłam o pomoc agę. jak zwykle nie usłyszała. // keepyouforever
|