W końcu doszłam do wniosku, że jednak był mężczyzną z krwi i kości, który mnie pokochał, choćby tylko na jedno popołudnie. I w owo popołudnie dał mi wszystko, co gromadził przez całe swoje życie: zmagania, rozterki, uniesienia, trudy i marzenia. Ja również dałam mu siebie bez reszty. Byłam jego towarzyszką, powierniczką. Przez kilka godzin doświadczyłam wielkiej i głębokiej miłości.
|