przyszedł. usiadł na swoim miejscu. smutny. nawet spodobał mi się ten widok. usiadłam obok. - już mam dość – powiedział. - czego? – zapytałam z nadzieją, żeby nie odpowiedział: ciebie. - tych wszystkich pustych dziewczyn. - to po co się z nimi spotykasz? – zapytałam. - tak sobie – odpowiedział obojętnie. - to znajdź sobie taką, którą będziesz kochał i która nie będzie, jak ty to mówisz, „pusta” – byłam zła, bardzo zła, chciało mi się płakać. - nie da rady – odpowiedział. -
dlaczego? – prawie krzyknęłam. - bo to miejsce jest już zarezerwowane – popatrzył mi w oczy.- przez...? – gniew mnie rozsadzał. i zazdrość. - przez taką jedną śliczną blondynkę. nie znasz – uśmiechnął się. nie mogę. już dłużej nie mogę. - głupi jesteś?! przecież ja cię kocham! nie widzisz tego?! – chyba poleciały mi łzy. uśmiechnął się. tak długo czekałam na ten uśmiech. dotknął dłonią mojego policzka i powiedział: - i musiałem czekać dwa lata, żebyś wreszcie mi to powiedziała? ale warto było. / clove
|