1. otworzył oczy i poczuł nagły chłód. było mu zimno. leżał na podłodze, skulony, obejmował rękami sam siebie i trząsł się lekko. skupił mglisty wzrok na zegarze ściennym i wyczytał z niego, że jest czwarta rano. przetarł oczy. wstał, podszedł do okna i wyjrzał przez nie na podwórze. lubił ładne widoki. lubił wschody słońca. czuł wtedy dziwne ukłucie w sercu, jakby żalu za czymś straconym. sam nie wiedział, co mógł stracić. ilekroć spoglądał na niebo o kolorze pomarańczy skąpanej w fiolecie, skryte między gałęźmi sosen, usiłował złapać końce swojej świadomości, odkryć źródła nostalgii. zawsze tak samo bezowocnie. domyślał się, że, jak we wszystkim, chodziło o miłość. prawdopodobnie nie chciał samotnie przeżywać tak pięknej chwili, jaką było codzienne, cykliczne budzenie się przyrody. nie chciał czuć się samotnie, tak niepotrzebny wobec onieśmielającej harmonii natury. przyroda nie potrzebowała go, był jej zbędny, a często nawet przeszkadzał.
|