|
- wiesz, że gdy byliśmy ze sobą pisałem pamiętnik w którym opisywałem wszystko związane z Nami z Tobą, pewnie chciała byś go przeczytać, ale go już nie ma.
- spaliłeś? wyrzuciłeś?
- ani nie spaliłem, ani nie wyrzuciłem. po prostu zamknąłem go w sercu... / idealny.
|
|
|
najpierw była nieśmiałość
od niej wszystko się zaczęło…
wymiana spojrzeń, choć tylko kątem oka
jakby od niechcenia…
minęliśmy się…
do dzisiaj pamiętam Twój zapach
taki inny…cudowny…
obejrzałem się…i wtedy
nasze oczy spotkały się na dłużej…
głupia sprawa…pomyślałem
ale było to jednak miłe uczucie…
później był pisk opon
nie wiele pamiętam
jakieś postacie, krzyki, wycie syren
wszystko stało się ciszą…
gdy otworzyłem oczy
ujrzałem pochylonego nade mną aniołka…
pewnie umarłem…pomyślałem…
wszystko było za mgłą
takie obce…
tylko zapach wydał mi się jakiś znajomy… / idealny.
|
|
|
Ona ma taki czekoladowy smak i pachnie malinami. prowadź mnie drogą ku miłości.. / idealny.
|
|
|
jej już nie ma. odeszła. nie była nigdy moja..jej dłonie dotykały mnie, lecz na prawdę pragnęły innego.
ach, gdyby być tym innym.. gdyby mieszkać w jej głowie. znać jej bajeczne myśli. i słyszeć jej słodki śmiech tylko dla siebie. gdyby. ale ona odeszła. jej już nie ma. a ja wcale nie tęsknie. / idealny.
|
|
|
patrzył na osuszone promieniami słońca okna. nie było już śladów po narysowanych znakach i pisanych z uczuciem literach. wyparowała osadzona na szybach wilgoć, tak jak miłość, która miała trwać wiecznie. wyciągając powoli z szafy wieszaki ze swoimi ubraniami, jeszcze raz przyjrzał się garniturowi, który miał na sobie w dzień ślubu. ręką wyjął resztki ryżu sypanego na szczęście.
- czy tak wygląda szczęście? jeśli tak, to czemu wszyscy o nim tak marzą...
wyciągnął zaschnięty kwiat herbacianej róży z butonierki, przewiązany białą kokardą. chwilę obracał w palcach, patrząc na niego wilgotnymi oczami, później rzucił w kąt. upadł na ziemię, rozsypując się na drobne kawałki. tak jak jego życie. - dlaczego? - ciągle zadawał sobie to pytanie, ale nikt nie udzielał odpowiedzi. nie wiedział, dokąd jedzie samochodem. po prostu jechał. przed siebie. byle dalej. choć... wystarczyłoby tylko jedno słowo: 'zostań.' zatrzymał się nasłuchując. cisza... / idealny
|
|
|
zamykam oczy. wtedy widzę ją. zamykam w swojej wyobraźni. zamykam oczy.
ona się nie broni. miłość jest dla wszystkich tutaj - nie dla mnie.
|
|
|
2. nikt go nie potrzebował. nikt nie zastanawiał się teraz, co robi, gdzie jest, dlaczego sypia na dywanie i nie nakrywa się kocem, skoro nie lubi zimna, po co ogląda wschody słońca, skoro napawają go smutkiem. a on pewnie pragnął czuć cokolwiek.
|
|
|
1. otworzył oczy i poczuł nagły chłód. było mu zimno. leżał na podłodze, skulony, obejmował rękami sam siebie i trząsł się lekko. skupił mglisty wzrok na zegarze ściennym i wyczytał z niego, że jest czwarta rano. przetarł oczy. wstał, podszedł do okna i wyjrzał przez nie na podwórze. lubił ładne widoki. lubił wschody słońca. czuł wtedy dziwne ukłucie w sercu, jakby żalu za czymś straconym. sam nie wiedział, co mógł stracić. ilekroć spoglądał na niebo o kolorze pomarańczy skąpanej w fiolecie, skryte między gałęźmi sosen, usiłował złapać końce swojej świadomości, odkryć źródła nostalgii. zawsze tak samo bezowocnie. domyślał się, że, jak we wszystkim, chodziło o miłość. prawdopodobnie nie chciał samotnie przeżywać tak pięknej chwili, jaką było codzienne, cykliczne budzenie się przyrody. nie chciał czuć się samotnie, tak niepotrzebny wobec onieśmielającej harmonii natury. przyroda nie potrzebowała go, był jej zbędny, a często nawet przeszkadzał.
|
|
|
3. - chłopak słuchając jej słów oniemiał. nie wiedział skąd kobieta tyle o nim wie. faktycznie wyglądało to tak, jakby dobrze się znali. uspokajając się trochę zapytał.
- skoro tyle o mnie wiesz i twierdzisz że się znamy...to powiedz mi, jak brzmi twoje imię? - białowłosa uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała.
- samotność.
|
|
|
2. białowłosa nieznajoma natomiast nadal zachowując spokój i opanowanie, po chwili rzekła.
- sam przyszedłeś do mnie kilka lat temu, gdy odwróciłeś się od ludzi których znasz. przyszedłeś i wtuliłeś się w moje ramiona, chcąc zapomnieć o swych krzywdach oraz o tych, którzy są ich przyczynami. byłam przy Tobie, gdy twój ojciec wracał do domu i wszczynał awantury, byłam również wtedy, gdy po raz pierwszy zmuszony byłeś go uderzyć. byłam przy Tobie i wspólnie z Tobą cierpiałam. z czasem zacząłeś mnie opuszczać, gdy w twoje życie weszła inna kobieta. zostawiłeś mnie dla niej, jednak szybko wróciłeś gdyż Cię zdradziła. jeszcze kilka razy próbowałeś ode mnie odejść, znajdując sobie przyjaciół, którzy z czasem okazywali się zwykłymi zdrajcami. zostawiałeś mnie, jednak Ci wybaczam, jesteśmy przyjaciółmi. od teraz znów będziemy razem.
|
|
|
1. - kim jesteś? - zapytał chłopak spoglądając na kobietę, która nie wiadomo skąd nagle znalazła się w jego pokoju. była to dość dziwna kobieta. skóra blada jak ściana, włosy długie do pasa i białe niczym śnieg a oczy jasno niebieskie. ubrana w długą białą suknię, zrobiła kilka kroków w stronę chłopaka.
- nie wiesz kim jestem? jestem twoją najlepszą przyjaciółką. od dawna jestem cały czas przy Tobie. - odpowiedziała spokojnym głosem, a jej twarz nie pokazywała żadnych emocji. chłopak spojrzał na nią zdziwiony po czym zaśmiał się kpiąco.
- to niemożliwe. gdyby tak było, to przecież wiedziałbym kim jesteś! masz mnie za idiotę? - zdenerwowany spoglądał na nią teraz z nieukrywaną złością.
|
|
|
On jest z innej bajki. z bajki o rycerzach z żelaznej zbroi mówiących 'jak nie ta to inna'.
|
|
|
|