- proszę.. jeszcze trochę. walcz. - wyszeptał mi do ucha błagając. pierwszy raz, okazywał swoje uczucia tak otwarcie. na pozór twardziel, którego nie jest w stanie wzruszyć kompletnie nic. teraz, - ledwo się trzymał. wymiękał ściskając moją rękę. wyrwałam się mu nie ukrywając łez. - walczyłam. przez całe tygodnie, nie robiłam nic innego. byłam obok Ciebie, nawet kiedy mnie odtrącałeś. spałam obok Twojego łóżka i podawałam Ci szklankę wody po jakimś grubszym wypadzie z kumplami. trzymałam Twoją stronę nawet jeśli to Ty spieprzyłeś sprawę. dobrze wiedziałeś że kiedyś powiem koniec, i odejdę. a Ty mimo tego olewałeś to wszystko. aż nagle teraz? teraz są Ci potrzebne moje drobne ramiona i śmiech? teraz kiedy się poddałam? - krzyczałam patrząc prosto w jego zaszklone oczy. wziął głębszy oddech i zacisnął wargi. - teraz Ty trochę powalcz. przekonaj się jak to jest kiedy ktoś w kim pokładasz całe swoje życie, Cię odtrąca. - wyszeptałam zostawiając go samego. /happylove
|