Poszła do łazienki, odkręciła wodę w kranie, żeby osoby znajdujące się w sąsiadującym pokoju nic nie słyszały, usiadła na podłodze i zaczęła płakać. Szlochała nad swoją bezsilnością. Tak bardzo potrzebowała coś zmienić w swoim życiu, chciała mieć kogoś, w kogo mogłaby przelać tą całą nagromadzoną w sobie miłość. Nie miała już siły udawać, że jest dobrze, nie miała siły codziennie nakładać uśmiechniętej maski na twarz. Nie miała już dłużej sił na 'trzymanie się w kupie' i powtarzanie sobie wciąż: 'Jakoś to będzie. Wytrzymaj. W końcu po każdej burzy wychodzi słońce'. Jej słońce od dłuższego czasu nie wschodziło. Ona doszła do wniosku, że po prostu zgasło.
|