CZ.111.. znowu się na mnie dziwnie spojrzał. -chcę coś zjeść, byle co, nawet mogę zjeść ludzkie jedzenie, odrzekłam. -co jej jest? spytała zdziwiona elena. -jestem głodna! krzyknęłam. -uspokój się, powiedział stefano. -nie uspokajaj mnie, tylko daj mi coś do zjedzenia, bo inaczej będzie bardzo źle z każdym człowiekiem, który tu przebywa, rzekłam. -masz, powiedział damon wręczając mi torebkę krwi do ręki. -nie chcę, tzn chcę, ale to może być znowu podstęp, więc zabierz mi to stąd, odpowiedziałam. damon się zdziwił, bo odmówiłam sobie krwi. a stefano wiedział, że chcę się zmienić, chociaż w to bardzo nie wierzył. dochodziła piętnasta, więc zaraz powinien być joe. -zaraz będzie joe, otworzy ktoś mu? spytałam. -dobrze, odpowiedziała elena. -daj mi te zakupy, zaraz wracam, rzekłam i poszłam do kuchni rozpakować je, a także sprawdzić co mogę natychmiast zjeść. -ej, mogę ciastka? krzyknęłam do dziewczyny mojego brata. -możesz, odpowiedziała.
|