[cz.2] wybiegła za nim z kapciach na mokrą trawę...dosiadła się do niego na ławce i położyła jego rękę na swoim sercu...biło strasznie mocno...od nadmiaru strachu i innym związanych z tym emocji...powiedział jedno głupie zdanie , które zrujnowały wszystko w tam tej chwili 'to ja cię tak nie podniecam'...to było dla niej za dużo...pobiegła pod dom...siadła na schodach...odpaliła szluga i płakała...z domu wyszła jej przyjaciółka z chłopakiem...została przy niej ...a on poszedł poszukać jej chłopaka...przyjaciółka zaproponowała jej pójście na tą nieszczęsną bujawkę...siadły i paliły w spokoju...nagle podeszli do nich chłopacy...przyjaciółka została pociągnięta na inną bujawkę...a on został z nią...usiadł obok niej i zaczął przepraszać...nie odzywała się na początku...lecz on ją w kółko przepraszał...zaczęła pytać się czy dla niego to było tak zabawne...powiedział , że chcieli zrobić żart...przytulił się do niej mocniej i zaczął płakać...jak małe dziecko...
|