było chłodne jesienne popołudnie. kumpel zadzwonił po nią, bo chciał pogadać. -to o 17 w parku, ok? -spoko, zaraz będę. kiedy weszła do parku, wydawało jej się, że z kimś gadał. podeszła. zapytała co się stało. on zaczął mówić -bo wiesz...czasami zdarza się tak, że...yyy...no bo... -dobra, wal prosto z mostu, nie lubię owijania w bawełnę. -on chciał z tb pogadać. -co? jaki on? o co wgl chodzi? kumpel odszedł, podeszła osoba z ławki obok. -chciałem cię przeprosić, spróbować jeszcze raz. -ty chyba nie zdajesz sb sprawy co ty mówisz?! ty?! mnie?! jeszcze jedna szansa?! zdradziłeś mnie i teraz chcesz jeszcze raz spró... nie dokończyła, bo jego usta dotknęły jej. odwzajemniła pocałunek, bo brakowało jej jego ust. jego smaku. zapachu. jego całego. ale już po chwili zakończyła to. zaczęła uderzać pięściami jego klatkę piersiową. zaczęła histerycznie płakać, wspominać to, co jej zrobił. -ale teraz już bd inaczej. całkiem inaczej. -nie umiem ci zaufać - powiedziała. wstała i poszła.
|