Kolejny raz, będąc gdzieś na granicy jawy a snu, półprzytomnie wgryzając się w prześcieradło wyobrażała sobie, że oto nagle bez zmysłów uderza boleśnie o ścianę, zsuwając się wprost na lodowatą posadzkę. Bezwładne kończyny rozsypują się gdzieś dookoła, mięśnie przybierają konsystencję wody; taniec zamglonych oczu kończy się wraz z ostatnim oddechem. Cały świat zamyka się w finalnym spojrzeniu. Życie ustaje w ciszy, słodkiej nirwanie - i nie ma już nic. A później czyjeś ramiona unoszą ją w górę, potrząsają niczym bezwiedną lalką; jej broda boleśnie wbija się w cudzy obojczyk, ciepły oddech łaskocze szyję. Ktoś krzyczy: "Żyj!".
Kolejny raz, będąc gdzieś na granicy jawy a snu, półprzytomnie wgryzając się w prześcieradło nie wiedziała, co wydaje jej się być bardziej pociągające: wizja własnej śmierci, czy posiadania kogoś, kto ją przed tą śmiercią uratuje.
|