Idąc chodnikiem wbiła paznokcie w dłonie. Byle by się nie rozpłakać. Łapczywie zachłysnęła się letnim powietrzem. Byle by się nie rozpłakać. Efekt był taki, że gdy w końcu doszła do miejsca zupełnie pustego, usiadła na ziemi, twarz zakryła rękami, na których widoczne były ślady paznokci, i zaniosła się donośnym szlochem. Oczy przepełnione żalem i bólem z pewnością nie były czymś co mogła komuś pokazać. Odczekała aż fala łez minie, osuszyła policzki rękami i wróciła na główną ulicę z głową skierowaną do promieni słonecznych, jak gdyby mogła naładować się ich dobrą energią. /mayii
|