Wybiegła z domu. Nie chciała żyć. Znlazła most, nie umiała powiedzieć, co jej dusza kryje pod obłokiem dymu. Ogarniająca ją depresja znalazła ujście w głuchym cierpieniu. Głuchy krzyk... nie umiała nic więcej z siebie wydobyć. Stanęła przy barierce, na krawędzi mostu. Nie takiego życia chiała. Sprawnie przełożyła jedną nogę przez barierkę, a później drugą. Spojrzala w dół, jej nogi zadrżały, oczy patrzyły, widząc rozszalałą wodę, która pochłania wszystko co stanie na jej drodze. Jej wzrok skierował się ku górze. Ciemne niebo, które pochłąnęła ogromna chmura, co chwilę iskrząc się i dając znaki ku ziemi w postaci pioruna. Odmówiła modlitwę "Ojczę nasz, któryś jest w niebie...Ojcze nasz któryś jest w niebie...Ojcze nasz któryś jest w niebie". Łzy zalewały jej oczy, modliła się coraz goręcej, jakby to mogło ją uratowac przed zgubą. Zbliżyła się do samej krawędzi mostu, trzymając się jeszcze za barierkę... cz. 1
|