Uwielbiam te momenty, kiedy do domu wbiega starszy brat, cały roztrzęsiony, z dziwną miną na buźce i wmawia mi, że muszę iść z nim na imprezę, bo jego 'kochana' żonka nie ma ochoty na balety. Nie mam wtedy nic do gadania. Dostaję tylko 10 minut na ubranie się i wbijamy na parkiet. Przez połowę imprezy każdy koleś myśli, że mam zajebistego chłopaka, a kurwa przecież my tacy do siebie podobni jesteśmy. Oboje wybuchamy śmiechem jak ktoś nam mówi, że do siebie pasujemy - w końcu rodzeństwem jesteśmy. xD haha // n_e
|