już się do tego przyzwyczajam. siadam sobie codziennie na łóżku, najlepiej przy oknie, i spoglądam. patrze, ale nie widze, bo myśli mam zajęte.
nie skupiam się na krajobrazie, krajobraz zaokienny to tylko przyjazne tło. w otwarte myśli pełne znaków zapytania, nawet nie wiem, kiedy wpada mi on. jak duch, przychodzi, kiedy chce, nie pozwalając na skupienie i przypomina każdy pocałunek: ten na przystanku, ten w deszczu i tamten, kiedy oboje byliśmy pijani. dzięki czemu był bardziej namiętny.
potem przypomina, jak mnie tulił. ija jego. w szkole, gdy niewyspana opadałam mu w ramiona, na ulicy, kiedy obejmował mnie czułym gestem. ten dreszcz. zawsze będę go miała. / clove
|