odgarnął mokre włosy z jej zakrwawionej twarzy. - jestem tutaj, zaraz przyjedzie karetka, wytrzymaj. - to już koniec, czuję to... - z trudem wyszeptała. ułożył jej głowę na swoich kolanach i delikatnie gładził brudny policzek. - ciii... wszystko będzie dobrze, będzie dobrze, dobrze... - powtarzał przez łzy, już nie tyle do niej, co do samego siebie. ścisnął mocniej jej dłoń. "musza zdążyć, uratują ją, na pewno" myślał, będąc już na skraju rozpaczy. z daleka usłyszał dźwięk pogotowia. nadjeżdżali. - już są, kochanie. zaraz pojedziesz do szpitala. - mówił do niej wręcz szczęśliwy, kiedy spostrzegł, że jakby skurczyła się w jego ramionach, jej klatka piersiowa zapadła się, głowa bezwładnie opadła na jego ramię. nim dotarło do niego, że stracił wszystko, zjawili się sanitariusze. ale za późno. jej serce przestało bić./nieswiadomosc
|