[cz. 1] Siedziała przy barze, zamawiając kolejnego drinka. Rozpamiętywała te dobre chwile. Chwile, kiedy bezkarnie mogła podbiec do Niego i Go przytulic. Wtedy On obejmował ją swoimi silnymi ramionami, a na Jego twarzy pojawiał się gigantyczny, szczery uśmiech. Pytał co się stało. Delikatnie przeczesywał palcami jej rude loki. Przyciskał ją do swojej piersi, czuła Jego zapach, wydawało jej się, że to nigdy nie może się skończyć, że tak już będzie zawsze. Trzymała Go jak swój największy skarb, był dla niej klejnotem droższym od wszystkich innych razem. ON - jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny. Tak po prostu. Z tym swoim zniewalającym uśmiechem i z tymi wielkimi, błyszczącymi, zielonymi oczami. Nie wyobrażała sobie życia bez Niego. Słysząc Jego głos dostawała palpitacji serca, czując Jego zapach była jak po najsilniejszym z możliwych narkotyków. Niestety nic nie trwa wiecznie...
|