CZ 1 Godzina 21. Patrzyłam się przez okno. Ładna pogoda. Idealny wieczór na spacer. To co ja tu jeszcze robię? Porwałam ze stolika słuchawki włóżyłam wysłużone trampki i wyszłam w ciepły sierpniowy wieczór. Muzykę nastawiłam tylko jako cichutkie tło bo pragnęłam wyłapywać też dźwięki natury. Szłam tak, niewiadomo gdzie a po mojej głowie chadzały sobie neutralne myśli. Doszłam do parku. Idąc usłyszałam jakiś bełkot. Zapachniało alkoholem i potem. - Ej! Lala gdzie tak zasuwasz! - Wydarł się jakiś facet a reszta wybuchnęła śmiechem. Niedobrze. Pomyślałam. Przyśpieszyłam kroku. - Czekaj no! - Ten sam facet... Usłyszałam szuranie butów po chodniku. Kurde chyba idą za mną. Odwróciłam się dyskretnie. Taa... Było ich czterech. Byli nieźle wstawieni co widać było po tym jak się zataczali. Starałam się uspokoić. Ok. Przecież nawet jakby to i tak mnie nie dogonią. Powtarzałam sobie. Nie będą w stanie utrzymać się na nogach... I tak sobie wmawiałam. Znienacka ktoś złapał mnie za ręke. Wrzasnęłam.
|