Był majowy wieczór, o ile dobrze pamiętam leciał American Pie 2. Oglądałam go wtedy z mamą i bratem, wymieniałam monotonne smsy z napalonym kumplem i wtedy napisałeś. Pytałeś czy możesz wpaść, czy możemy się spotkać... Odpisałam, że chętnie ale mam sajgon w domu i zaprosiłeś mnie gdzieś. Mimo iż znałam wszystkich Twoich kumpli czułam się skrępowana. Ale nie minęła godzina, a Ty usiadłeś ze mną na rozwalającym się fotelu i zacząłeś łaskotać, zabierać dodatki mojej garderoby i chyba starając się mnie "poderwać" . Nie odprowadziłeś mnie, niby nie mogłeś.. Siostra Cię potrzebowała, więc wróciłam sama. Nie zdążyłam zamknąć drzwi wejściowych i już miałam smsa od Ciebie 'Doszłaś do domu?' Ucieszyłam się jak dziecko i napisałam że tak.
Pamiętam jeszcze, że pisaliśmy do białego rana.
Oraz to, że traktowałeś mnie jak osobę której możesz się zwierzyć, pożartować i poradzić.. A ja Cię tak kochałam.. Bałam się powiedzieć co czuję, myśląc że zniszczę w ten sposób to co między nami było. / ♥
|